wtorek, 9 lipca 2013

Prezydent Janukowycz

Pamiętacie jak swojego czasu było głośno o tym, że nasz pan prezydent wpisał się do księgi kondolencyjnej z błędami ortograficznymi?

Prezydent Ukrainy jest jeszcze lepszy - on robi błędy nawet w swoim nazwisku!



Януковіч zamiast Янукович

Czasami mam wrażenie, że Wiktor Janukowycz jest mistrzem różnych wpadek i pomyłek.

Rosyjskojęzyczny prezydent, mimo, że stara się mówić po ukraińsku, nie zawsze daje sobie radę z tym językiem. Czy to mu pomaga w zdobyciu sympatii ukraińskojęzycznych obywateli? Wątpię.

I tak, Wiktor Janukowycz nie radzi sobie z wymową ukraińskich słów:



zapomina proste słowa, takie jak JAŁYNKA, czyli choinka:



czy używa nieodpowiednich słów (zamiast ZARADY - dla, używa ZARAZY - które po ukraińsku, oprócz mikroogranizmów wywołujących infekcje, jest określeniem obraźliwym):



Czasem prezydent podczas przemówienia nie myśli o tym co i jak mówi, na przykład jak podczas uroczystości związanych z Dniem Zwycięstwa:


"Przeszliście przez piekło wojny, z faszyzmem do końca wykonaliście swój obowiązek wobec ojczyzny".






Ale prezydent Ukrainy ma nie tylko językowe wpadki. Jedną z moich ulubionych jest podjadanie pestek słonecznika w czasie pewnych oficjalnych obchodów:



  przygoda z wieńcem:


i akt napaści na ówczesnego premiera.Wiktor Janukowycz upadł i znalazł się w szpitalu od...uderzenia jajkiem:





wtorek, 25 czerwca 2013

Z serii: Ukraina ma talent. Лiсапетний Батальйон

Dziś chcę Wam przedstawić zwycięzców 5. edycji ukraińskiej wersji programu Mam talent.

Odkąd zespół  Lisapetnyj Bataljon pojawił się w programie, ich castingowa piosenka stała się przebojem.Na castingu Lisapetnyj Bataljon zapewniał, że jeśli wygrają program, wybudują we wsi cerkiew. Ciekawe czy wywiążą się z obietnicy. ...


 


O czym jest ta piosenka?


O najfajniejszej dziewczynie we wsi, która sama nosi wodę ze studni, rąbie drzewo, a gdy doi krowę, wymiona aż dymią, a do wiadra leci prażone mleko.
Najfajniejsza dziewczyna we wsi jest też najpiękniejsza, ma najpiękniejsze uszy, najbielsze zęby. Ma też najdłuższe nogi – jak Aguilera  i największe usta –większe niż Angelina Jolie (dzięki temu, że ją pożądliły pszczoły). 

Najfajniejsza dziewczyna przytula tak mocno, że koszula pęka w szwach; całuje tak, że odbiorca pocałunków ma siną szyję no i jest też najbardziej dzika w łóżku.

Mówi o sobie, że jest królową, boginią.
Nie pracuje na polu, a w bibliotece; jest więc oczytana – przeczytała pięć książek i dwie gazety.

Jednak to nie wystarcza, by znaleźć sobie męża, czego najfajniejsza nie może zrozumieć..

sobota, 22 czerwca 2013

Z serii: na językach. O ułatwianiu sobie życia


Ukraińcy lubią ułatwiać sobie życie. Dotyczy to również kwestii językowych. Lubią skracać długie wyrażenia, bo po co tracić czas i energię na wypowiedzenie całych wyrażeń?

I tak na przykład:

AVTOZAPCZASTYNY – czyli części zamienne do samochodów

CENTRVYBORCZKOM – to Centralna vyborcza komisija (czyli odpowiednik naszej Państwowej Komisji Wyborczej)

DERŻPRYKORDONSŁUŻBA Derżavna prykordonna służba (Straż Graniczna)

No cóż, chyba pozostaje nam wierzyć na słowo Ukraińcom, że wymówienie tych form jest łatwiejsze..

Moim ulubionym skrótem jest bardzo rozpowszechnione SZCZO? SZCZO?, często dla ułatwienia wymawiane jako SZO? SZO? (w dosłownym tłumaczeniu co?co?), co powszechnie tłumaczy się jako „Przepraszam bardzo, nie dosłyszałem/nie zrozumiałem, czy mógłby pan powtórzyć?”

poniedziałek, 4 marca 2013

Z serii: za co kocham Ukrainę? Plackarta.

Ukraińskie pociągi trochę różnią się od naszych – nie tylko szerokością kół.

Różnicę możesz dostrzec już na dworcu, gdy kupujesz bilet - masz do wyboru kilka opcji: kupe – czyli miejsce w przedziale 4-osobowym, lux – w przedziale 2 osobowym i miejsce o tajemniczej nazwie PLACKARTA. Ta ostatnia opcja, zdaje się, jest najpopularniejszą, zdecydowanie najtańszą i według mnie - najciekawszą opcją z wymienionych.

 
Gdy pierwszy raz jechałam ukraińskim pociągiem, nie miałam żadnego wyobrażenia o tym, jak on wygląda. Podróż rozpoczęła się o 1. w nocy, właśnie w wagonie plackartnym. Kiedy weszłam do wagonu, miałam wrażenie, że jestem w prosektorium – wśród ciemności widziałam tylko wystające spod białych prześcieradeł bose stopy śpiących współpasażerów. Brakowało tylko karteczki z nazwiskiem, zawieszonej na dużym palcu.. :)



Ale po kolei. Wyobraź sobie, że na stoisz z bagażami na dworcu (który już zdążył Cię zachwycić swoim wyglądem, ale o tym przy innej okazji) i z niecierpliwością czekasz, aż Twój pociąg nadjedzie. W końcu z oddali widać światełka, pociąg wjeżdza na peron, zatrzymuje się. Co powinieneś zrobić? Szybko ogarnąć który wagon zatrzymał się koło Ciebie, chwycić bagaże i pobiec, w poszukiwania wagonu, w którym jest Twoje miejsce. 


Gdy już dobiegniesz do swojego wagonu, przed wejściem będzie stał przemiły Pan Prowidnyk (bądź urocza Pani Prowidnycia), któremu należy okazać bilet. Jednak Pan Prowidnyk to ktoś więcej niż tylko kondutkor - to również opiekun wagonu. Nie tylko sprawdza bilety, ale też troszczy się o bezpieczeństwo podróżujących, roznosi pościel, koce, herbatę, przypomina gdzie powinieneś wysiąść. Przed wpuszczeniem pasażerów do wagonu, w trosce o higienę nawet wyciera szmatką poręcze ułatwiające wejście do pociągu!




Wchodząc do plackartnego wagonu nie powinieneś spodziewać się, że ujrzysz przedziały. W jednym wagonie są 54 miejsca leżące. Kuszetki rozmieszczone wzdłuż pociągu są rozkładane - po złożeniu takiej kuszetki  otrzymujemy 2 miejsca siedzące i praktyczny stoliczek między nimi. Kuszetki ustawione prostopadle do kierunku jazdy takiego mechanizmu nie posiadają, stoliczek jest umiejscowiony na stałe między dwoma dolnymi kuszetkami. 




W pociągu możesz skorzystać z materaca, poduszki czy koca, zaś za niewielką dopłatą do biletu otrzymasz czystą pościel i ręczniczek. Jest to bardzo wygodne, szczególnie gdy jedziesz nocą, bądź wybierasz się w dłuższą podróż.


Zgłodniałeś? To nie problem! U Pana Prowidnyka zamówisz herbatę czy kawę, zaś na niektórych stacjach, gdzie pociąg zatrzymuje się na dłużej, możesz zakupić pierogi czy inne gorące dania. Czasem po wagonach chodzą panie z bułeczkami i czeburekami. Możesz spotkać także handlarzy, którzy zaproponują Ci zakup prasy, kalendarzy, ikon, kart do gry, czy wędzonych i suszonych ryb. 



W wagonie plackartnym życie się toczy normalnie. Pasażerowie spacerują często w kapciach i piżamach, bez najmniejszych oporów przebierają się, śpiewają psalmy czy robią sobie zastrzyki. Często mają w swoich bagażach przygotowane zawczasu całe obiady, czy chociaż pomidory, piwo i suszone ryby. 
 
Podróż plackartą stwarza Ci doskonałą okazję, byś nawiązał nowe znajomości. Zazwyczaj ludzie podróżujący plackartnym wagonem są bardzo towarzyscy. Niejednokrotnie spotkałam w pociągu ludzi, którzy chętnie opowiadali o swoim życiu. Byli i tacy, którzy narzekali na swoją samotność i proponowali małżeństwo...

Jeśli nie jechałeś jeszcze ukraińskim pociągiem, pewnie to wszystko wydaje Ci się dość egzotyczne. Ale nie ma czego się bać i warto się wybrać w podróż plackartą! Twoje bagaże będą bezpiecznie w schowku pod kuszetką, a sąsiad z kuszetki naprzeciwko zapewne poczęstuje Cię herbatą czy kanapką, przypilnuje Twoich rzeczy, gdy pójdziesz do toalety, a gdy będziesz wychodzić, pomoże Ci wynieść z pociągu Twoje walizki.




piątek, 22 lutego 2013

Z serii: za co kocham Ukrainę? Bazary.


Bazary na Ukrainie to miejsce magiczne. Udając się na bazar mam wrażenie, że czas się cofnął. Ja już nie pamiętam takich miejsc w Warszawie...

Dziś pisząc o bazarze, mam przed oczami ten we Frankowsku, na którym przez ostatnich kilkanaście tygodni robiłam zakupy. Uwielbiam to miejsce i zdecydowanie wolałam iść po ziemniaki na bazar, niż do pobliskiego maketu.


Na ukraińskim bazarze kupisz wszystko: mąkę na wagę, żywego kanarka w plastikowej butelce po wodzie mineralnej, ramy do obrazów, świeże mleko prosto od krowy - jeszcze ciepłe, uszczelki do okien, łóżeczko dla dziecka, głowę prosiaka, jeansy, klapki, suknię ślubną i ikony.


 Kupisz też ukraińskie wyszywane koszule-soroczki,serwety i ręczniki, które pani dopiero co skończyła wyszywać, oraz wszystko, co może Ci się przydać, jakbyś sam zechciał coś sobie wyhaftować. Pani pomoże Ci również zdecydować, który wzór spośród setek, które ma do wyboru, najbardziej Ci się podoba, oraz w kilka minut podbierze wszystkie niezbędne nitki. 

Żeby łatwiej było cokolwiek znaleźć, bazary często są podzielone na tematyczne sektory.  

Jest sektor ze słodyczami, sektor z suszonymi owocami, sektor z grzybami, sektor z miodami. Są stanowiska ze zniczami, sztucznymi kwiatami czy z reklamówkami. 



Jest sektor mięsny, gdzie na twoich oczach rzeźnik ćwiartuje mięso. Czasem możesz tam znaleźć świńskie uszy, obdartego ze skóry królika czy kopytka.



Są stanowiska weselne, gdzie kupisz kolorowe ozdoby, baloniki i figurki na tort.

Jest też sektor z cudownymi, leczniczymi preparatami – z herbatkami, leczącymi wszelkie dolegliwości, przeróżnymi olejkami i tłuszczem z niedźwiedzia, borsuka czy...psa.



Jest sektor z produktami sypkimi – gdzie możesz kupić na wagę, nasypywane z wielkich worków makarony, kasze, mąki czy cukier.

W sektorze z owocami, owoce często są starannie poukładane w piramidki, żeby zachęcić potencjalnego klienta.

Ja najbardziej lubię stanowiska, gdzie ludzie sprzedają produkty z własnych gospodarstw - własnoręcznie przygotowany twaróg, jajka od własnych kurek – oczywiście bez pieczątek, czy śmietanę – tak gęstą, że łyżka w niej stoi. Zazwyczaj są to babcie, które starają się dorobić choć kilka hrywien do swoich marnych emerytur..

Zazwyczaj sprzedawcy na bazarze są bardzo uprzejmi, często zachęcają Cię do zakupu marchewki właśnie u nich. I warto wracać do tych samych sprzedawców, bo czasem za Twoją wierność nagrodzą Cię zniżką bądź jakimś gratisem.



Rzeczą oczywistą gdy jest, że gdy robisz zakupy, to musisz być pewny, że będziesz zadowolony – dlatego nie zdziw się, gdy sprzedawca, jak tylko podejdziesz do jego straganu, odkroi Ci kawałek jabłka i Cię nim poczęstuje. Sprzedawcy chętnie poczęstują Cię także miodem, kiszoną kapustą, a także mlekiem, nalewając troszkę to nakrętki od butelki...


Gdy zgłodniejesz w czasie zakupów, w pewnością znajdziesz sprzedawców z gorącą kawą i ciepłymi bułeczkami, byś mógł się posilić i ruszyć dalej w poszukiwaniu najsmaczniejszych gruszek na całym bazarze...

czwartek, 21 lutego 2013

Ukraińskie drogi


Do napisania tego wątku zainspirowały mnie słowa Pewnego Znajomego, który stwierdził, że jak już kupi terenówkę, to wybierze się na Ukrainę. No właśnie – jak to jest z tamtejszymi drogami? Czy żeby bezpiecznie podróżować po Ukrainie, potrzebny jest samochód niezniszczalny i z wysokim zawieszeniem?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż drogi są bardzo różnorodne. Niektóre drogi są naprawdę porządne i bez obaw można nimi podróżować zwykłą osobówką. Ale są i takie, na które lepiej nie wyjeżdżać po zmroku, a już nie daj Boże rozpędzać się!
Gdzie zatem możemy spodziewać się gładkiej, równej nawierzchni?

Na pewno na drodze E 95 łączącej Kijów z Umaniem i dalej z Odessą. Podobnie jadąc z Kijowa do Żytomierza i Równego nie trzeba się martwić o to, że stracimy koło na dziurze. Dobre drogi poprowadzą nas też z Mikołajewa do Jużnego czy Chersonia, a także na Krymie – z Symferopola do Teodozji, Sudaka, Ałuszty, Mikołajkiwki, a także wzdłuż wybrzeża na trasie – Ałuszta – Sewastopol.
zdjęcie znalezione w sieci

Na zachodzie Ukrainy dobrych dróg jest mniej, ale spokojnie można jechać z przejścia granicznego w Zosinie do Włodzimierza Wołyńskiego, Łucka, Riwnego, czy z przejść Korczowa i Medyka do Lwowa i dalej do Stryja. Kałusza, Frankowska i Czerniowiec (choć odcinki Stryj-Czernowce i Włodzimierz Wołyński – Równe są już nieci gorszym stanie).

A co z innymi drogami? Wiele z nich nadaje się do gruntownego remontu, są mocno podziurawione i wręcz niebezpieczne. Jadąc drogą M12 ze Lwowa przez Tarnopol, Chmielnicki i Winnicę do Umania należy zachować ostrożność i omijać liczne jamy w drodze. I koniecznie mieć ze sobą koło zapasowe, a jeszcze lepiej dwa – znam przypadek, w którym dziura na trasie Tarnopol – Chmielnicki uszkodziła jednocześnie dwie opony..
zdjęcie znalezione w sieci

Na wiosnę zapewne stan mniejszych dróg będzie jeszcze gorszy. Już teraz na portalach społecznościowych krąży fraza „Sądząc po naszych drogach, zakończyła się nie zima, a wojna”...
zdjęcie znalezione w sieci

Bardziej szczegółowe informacje na temat ukraińskich dróg znajdziecie na forum rosja.pl

A na koniec – znaleziony kilka dni temu na youtube filmik o ulicach w Iwano-Frankowsku..






sobota, 16 lutego 2013

Goodbye, Lenin..?


Chociaż ZSRR rozpadł się 21 lat temu, będąc w Ukrainie czasem, a nawet często, można odnieść wrażenie, że komunizm wcale nie zniknął z tych ziemi. 

Wystarczy odwiedzić kilka wiosek i miast, by zobaczyć, że w wielu z nich nadal stoi pomnik Władimira Iljicza Uljanowa . Nie tylko stoi, ale jest odnawiany, a ludzie wciąż u jego stóp kładą kwiaty (sztuczne, żeby dłużej dobrze wyglądały, zdarza się, że przywiązują je do pomnika sznurkiem - żeby wiatr ich nie zwiał? żeby nikt nie zabrał?). W 26-tysięcznym mieście Koziatyn są nawet 3 (słownie - trzy) pomniki Lenina...

Wystarczy udać się do miasta na Dzień Zwycięstwa (9.maja), by zobaczyć, że obchodom towarzyszy nieśmiertelny sierp i młot, a wraz z błękitno-żółtą ukraińską flagą powiewa czerwona.

Nadal często można usłyszeć cenę w karbowańcach czy rublach – mimo że ukraińska hrywna funkcjonuje od 1996.

Aleksandr Zinowjew wprowadził pojęcie homo sovieticusa, czyli człowieka przyzwyczajonego do komunistycznej formuły państwa, zniewolonego przez system komunistyczny. Homo sovieticus ucieka od odpowiedzialności, oczekuje, że ktoś coś za niego załatwi. Często jest zniewolony intelektualnie i pozbawiony osobowości i godności. Niesamowite jest, że cechy homo sovieticusa można dostrzec nie tylko wśród ludzi, którzy żyli w sowieckich czasach, ale również wśród młodych ludzi, którzy urodzili się po upadku ZSRR... Chyba jeszcze wiele lat musi minąć i wiele wody w Dnieprze upłynąć, zanim komunizm zniknie z ukraińskiej ziemi. 

 

piątek, 15 lutego 2013

Z serii: na językach. Polsko-ukraińskie pułapki językowe


Często słyszę pytanie, czy język ukraiński jest podobny do polskiego i czy znając tylko język polski, można się dogadać na Ukrainie. Oba języki są dosyć podobne i w podstawowych kwestiach można zostać zrozumianym – szczególnie na zachodniej Ukrainie, gdzie często język polski jest przez mieszkańców po prostu znany.

Jednak należy być ostrożnym, bo czyha na nas parę pułapek językowych:

  • -gdy chcesz kupić melona, poproś o dynię, kupując dynię, musisz poprosić o harbuza, zaś kupując arbuza, poproś o kawuna
  • -gdy ktoś pros Cię, byś kupił owoczi, to nie wracaj z bazaru z jabłkami, gruszkami czy czereśniami. Lepiej rozejrzyj się za ogórkami, pomidorami i sałatą;
  • -szynomontaż – to nie miejsce, gdzie montują szyny, a wymieniają opony;
  • - gdy powiesz, że masz problemy z matką, zapewne polecą Ci wizytę u ginekologa, albo chociaż picie leczniczych ziół, które doprowadzą Twoją macicę do porządku;
  • -gdy ktoś proponuje wybrać się na łyży, to nie myśl, że pójdziecie na lodowisko – lepiej szykuj narty;
  • -nie musisz się obrażać, gdy ktoś powie o Tobie, że jesteś „fajna diwka”;
  • -sklep po ukraińsku to 'mahazyn'. Gdy powiesz, że idziesz do sklepu po mięso, spojrzą na Ciebie z przerażeniem, że będziesz chciał wykraść ciało z grobowca;
  • -zapamiętaj, że do drzwi się stuka! Gdy będziesz pukać, możesz dostać radę, by jeść mniej grochu.
Podobnych pułapek jest bardzo dużo. Często wychodzą z tego zabawne sytuacje. Obiła mi się o uszy historia, w której polski ksiądz starał się powiedzieć na Ukrainie kazanie po ukraińsku. Rozbawił wiernych mówiąc: „Isus pukaje do tvoho serca”, czyli „Jezus puszcza bąki do twojego serca”. Podobnie koleżanka rozśmieszyła pracowników salonu jednej z sieci komórkowej, gdy prosiła o kod puk.

Ale nie myślcie, że Ukraińcy nie dają się nabrać na nasze językowe pułapki, starając się przełożyć ukraińskie słowa na polskie brzmiące podobnie! Koleżanka mojego znajomego będąc w Polsce chciała kupić wino. Jako, że na winie się nie znała, chciała zaufać sprzedawcy, co powiedziała w następujący sposób: „Ja się nie rozbieram, ale położę się na panu”...




poniedziałek, 11 lutego 2013

Z serii: spotkania z ludźmi. Ludzie Frankowska


Czego można dowiedzieć się w czasie pierwszej rozmowy z Przypadkowym Mieszkańcem Iwano-Frankowska? Są 4 opcje:

  1. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska był kiedyś w Polsce;

  2. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska planuje jechać do Polski;

  3. Przypadkowy Mieszkaniec ma rodzinę/ znajomych w Polsce;

  4. Przypadkowy Mieszkaniec zna kogoś, kogo znajomi czy krewni byli kiedykolwiek w Polsce.

Oczywiście Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska, gdy tylko wyczuje u Сiebie Polski akcent, od razu chętnie Сi o tym opowie. O tym, że kilkanaście lat temu sprzedawał spodnie na Stadionie Dziesięciolecia, że jego syn pracuje w Polsce, czy że cioteczna siostra bratanka żony przyjaciela studiuje w Polsce. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska chętnie przejdzie na język polski, poopowiada różne historyjki i oczywiście zaoferuje swoją pomoc. A gdy porozmawiasz z nim nieco dłużej, zapewne pochwali się, że zna i bardzo lubi piosenkę Żono moja, a kto wie, może nawet zacznie śpiewać..


zdjęcie znalezione na VK

niedziela, 10 lutego 2013

Z serii: Ukraina ma talent. Double life.

Chcę Was zapoznać również z moimi ulubionymi ukraińskimi talentami, które odnalazły się w czasie realizacji kilku sezonów programu Україна має талант. 

Dziś: duet Double life, czyli Wowa i Misza, śpiewający 20-letni bliźniacy z Kijowa.

                                    Double life                                       




piątek, 8 lutego 2013

Z serii: Za co kocham Ukrainę? Słodycze.


Cukierki, czekoladki, ciasteczka... Nie wiem na czym polega ich specyfika, ale ukraińskie słodycze ciężko porównać z polskimi! Dlatego będąc na Ukrainie warto zapoznać się z ukraińskimi słodkościami i nie przejmować się dodatkowymi centymetrami tu i ówdzie.

Moim hitem są okrągłe ciastka owsiane, za 6 zł za kilogram. Pani w sklepie „Sołodka Mrija” na iwano-frankowskim bazarze już wie, że za każdym razem, gdy przychodzę, kupię torebkę wiwsianych. 


Bardzo lubię też uszka – czyli małe ciastka francuskie w kształcie serduszek.



I wszelkie słodycze ze zhuszczonką – czyli ze słodkim mlekiem zagęszczonym – czekoladowe cukierki ze zhuszczonką, wafle ze zhuszczonką, ciastka ze zhuszczonką...i oczywiście sama zguszczonka.

A chałwa! Ale nie dobrze nam znana sezamowa, a...słonecznikowa. Nieziemska! Waniliowa, kakaowa, z rodzynkami, orzechami, w czekoladzie.. Nie potrafię przypomnieć sobie innych słodyczy, które wywołują u mnie większą radość. I nie przeraża mnie nawet jej zbyt duża wartość energetyczna. 

 

Ale gdy myślę o słodyczach z Ukrainy, od razu nasuwa mi się jedno skojarzenie – ROSHEN! Roshen – czyli firma będąca największym producentem słodkości. Cukierki owocowe, czekoladowe, nadziewane, z miodem, żelki, krówki w czekoladzie, galaretki, landrynki – czyli cukierkowe szaleństwo w wyborze. Ale również batoniki, czekoladki, ciasteczka, torty, wafelki... 

 


Moje faworyty to:


Konafetto – wafelkowe rurki, nadziane zhuszczonkowym kremem, oblane czekoladą;






Szalone Pszczółki – nazywane w Polsce czasem Gumiżelki – czyli coś między galaretką i żelkiem;


Leniwki – czyli krówka dla leniwców.

 

I oczywiście czekolady – moja ulubiona – z sezamem oraz biała z żurawiną i orzechami.




A za co jeszcze firmę Roshen darzę wyjątkową sympatią? O tym wkrótce...