Chociaż
ZSRR rozpadł się 21 lat temu, będąc w Ukrainie czasem, a nawet
często, można odnieść wrażenie, że komunizm wcale nie zniknął
z tych ziemi.
Wystarczy odwiedzić kilka wiosek i miast, by zobaczyć,
że w wielu z nich nadal stoi pomnik Władimira Iljicza
Uljanowa . Nie tylko stoi, ale jest
odnawiany, a ludzie wciąż u jego stóp kładą kwiaty (sztuczne, żeby dłużej dobrze wyglądały, zdarza się, że przywiązują je do pomnika sznurkiem - żeby wiatr ich nie zwiał? żeby nikt nie zabrał?). W
26-tysięcznym mieście Koziatyn są nawet 3 (słownie - trzy)
pomniki Lenina...
Wystarczy
udać się do miasta na Dzień Zwycięstwa (9.maja), by zobaczyć, że obchodom
towarzyszy nieśmiertelny sierp i młot, a wraz z błękitno-żółtą
ukraińską flagą powiewa czerwona.
Nadal
często można usłyszeć cenę w karbowańcach czy rublach – mimo
że ukraińska hrywna funkcjonuje od 1996.
Aleksandr
Zinowjew wprowadził pojęcie homo sovieticusa, czyli człowieka
przyzwyczajonego do komunistycznej formuły państwa, zniewolonego
przez system komunistyczny. Homo sovieticus ucieka od
odpowiedzialności, oczekuje, że ktoś coś za niego załatwi.
Często jest zniewolony intelektualnie i pozbawiony osobowości i
godności. Niesamowite jest, że cechy homo sovieticusa można
dostrzec nie tylko wśród ludzi, którzy żyli w sowieckich czasach,
ale również wśród młodych ludzi, którzy urodzili się po upadku
ZSRR... Chyba jeszcze wiele lat musi minąć i wiele wody w Dnieprze
upłynąć, zanim komunizm zniknie z ukraińskiej ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz