piątek, 22 lutego 2013

Z serii: za co kocham Ukrainę? Bazary.


Bazary na Ukrainie to miejsce magiczne. Udając się na bazar mam wrażenie, że czas się cofnął. Ja już nie pamiętam takich miejsc w Warszawie...

Dziś pisząc o bazarze, mam przed oczami ten we Frankowsku, na którym przez ostatnich kilkanaście tygodni robiłam zakupy. Uwielbiam to miejsce i zdecydowanie wolałam iść po ziemniaki na bazar, niż do pobliskiego maketu.


Na ukraińskim bazarze kupisz wszystko: mąkę na wagę, żywego kanarka w plastikowej butelce po wodzie mineralnej, ramy do obrazów, świeże mleko prosto od krowy - jeszcze ciepłe, uszczelki do okien, łóżeczko dla dziecka, głowę prosiaka, jeansy, klapki, suknię ślubną i ikony.


 Kupisz też ukraińskie wyszywane koszule-soroczki,serwety i ręczniki, które pani dopiero co skończyła wyszywać, oraz wszystko, co może Ci się przydać, jakbyś sam zechciał coś sobie wyhaftować. Pani pomoże Ci również zdecydować, który wzór spośród setek, które ma do wyboru, najbardziej Ci się podoba, oraz w kilka minut podbierze wszystkie niezbędne nitki. 

Żeby łatwiej było cokolwiek znaleźć, bazary często są podzielone na tematyczne sektory.  

Jest sektor ze słodyczami, sektor z suszonymi owocami, sektor z grzybami, sektor z miodami. Są stanowiska ze zniczami, sztucznymi kwiatami czy z reklamówkami. 



Jest sektor mięsny, gdzie na twoich oczach rzeźnik ćwiartuje mięso. Czasem możesz tam znaleźć świńskie uszy, obdartego ze skóry królika czy kopytka.



Są stanowiska weselne, gdzie kupisz kolorowe ozdoby, baloniki i figurki na tort.

Jest też sektor z cudownymi, leczniczymi preparatami – z herbatkami, leczącymi wszelkie dolegliwości, przeróżnymi olejkami i tłuszczem z niedźwiedzia, borsuka czy...psa.



Jest sektor z produktami sypkimi – gdzie możesz kupić na wagę, nasypywane z wielkich worków makarony, kasze, mąki czy cukier.

W sektorze z owocami, owoce często są starannie poukładane w piramidki, żeby zachęcić potencjalnego klienta.

Ja najbardziej lubię stanowiska, gdzie ludzie sprzedają produkty z własnych gospodarstw - własnoręcznie przygotowany twaróg, jajka od własnych kurek – oczywiście bez pieczątek, czy śmietanę – tak gęstą, że łyżka w niej stoi. Zazwyczaj są to babcie, które starają się dorobić choć kilka hrywien do swoich marnych emerytur..

Zazwyczaj sprzedawcy na bazarze są bardzo uprzejmi, często zachęcają Cię do zakupu marchewki właśnie u nich. I warto wracać do tych samych sprzedawców, bo czasem za Twoją wierność nagrodzą Cię zniżką bądź jakimś gratisem.



Rzeczą oczywistą gdy jest, że gdy robisz zakupy, to musisz być pewny, że będziesz zadowolony – dlatego nie zdziw się, gdy sprzedawca, jak tylko podejdziesz do jego straganu, odkroi Ci kawałek jabłka i Cię nim poczęstuje. Sprzedawcy chętnie poczęstują Cię także miodem, kiszoną kapustą, a także mlekiem, nalewając troszkę to nakrętki od butelki...


Gdy zgłodniejesz w czasie zakupów, w pewnością znajdziesz sprzedawców z gorącą kawą i ciepłymi bułeczkami, byś mógł się posilić i ruszyć dalej w poszukiwaniu najsmaczniejszych gruszek na całym bazarze...

czwartek, 21 lutego 2013

Ukraińskie drogi


Do napisania tego wątku zainspirowały mnie słowa Pewnego Znajomego, który stwierdził, że jak już kupi terenówkę, to wybierze się na Ukrainę. No właśnie – jak to jest z tamtejszymi drogami? Czy żeby bezpiecznie podróżować po Ukrainie, potrzebny jest samochód niezniszczalny i z wysokim zawieszeniem?

Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, gdyż drogi są bardzo różnorodne. Niektóre drogi są naprawdę porządne i bez obaw można nimi podróżować zwykłą osobówką. Ale są i takie, na które lepiej nie wyjeżdżać po zmroku, a już nie daj Boże rozpędzać się!
Gdzie zatem możemy spodziewać się gładkiej, równej nawierzchni?

Na pewno na drodze E 95 łączącej Kijów z Umaniem i dalej z Odessą. Podobnie jadąc z Kijowa do Żytomierza i Równego nie trzeba się martwić o to, że stracimy koło na dziurze. Dobre drogi poprowadzą nas też z Mikołajewa do Jużnego czy Chersonia, a także na Krymie – z Symferopola do Teodozji, Sudaka, Ałuszty, Mikołajkiwki, a także wzdłuż wybrzeża na trasie – Ałuszta – Sewastopol.
zdjęcie znalezione w sieci

Na zachodzie Ukrainy dobrych dróg jest mniej, ale spokojnie można jechać z przejścia granicznego w Zosinie do Włodzimierza Wołyńskiego, Łucka, Riwnego, czy z przejść Korczowa i Medyka do Lwowa i dalej do Stryja. Kałusza, Frankowska i Czerniowiec (choć odcinki Stryj-Czernowce i Włodzimierz Wołyński – Równe są już nieci gorszym stanie).

A co z innymi drogami? Wiele z nich nadaje się do gruntownego remontu, są mocno podziurawione i wręcz niebezpieczne. Jadąc drogą M12 ze Lwowa przez Tarnopol, Chmielnicki i Winnicę do Umania należy zachować ostrożność i omijać liczne jamy w drodze. I koniecznie mieć ze sobą koło zapasowe, a jeszcze lepiej dwa – znam przypadek, w którym dziura na trasie Tarnopol – Chmielnicki uszkodziła jednocześnie dwie opony..
zdjęcie znalezione w sieci

Na wiosnę zapewne stan mniejszych dróg będzie jeszcze gorszy. Już teraz na portalach społecznościowych krąży fraza „Sądząc po naszych drogach, zakończyła się nie zima, a wojna”...
zdjęcie znalezione w sieci

Bardziej szczegółowe informacje na temat ukraińskich dróg znajdziecie na forum rosja.pl

A na koniec – znaleziony kilka dni temu na youtube filmik o ulicach w Iwano-Frankowsku..






sobota, 16 lutego 2013

Goodbye, Lenin..?


Chociaż ZSRR rozpadł się 21 lat temu, będąc w Ukrainie czasem, a nawet często, można odnieść wrażenie, że komunizm wcale nie zniknął z tych ziemi. 

Wystarczy odwiedzić kilka wiosek i miast, by zobaczyć, że w wielu z nich nadal stoi pomnik Władimira Iljicza Uljanowa . Nie tylko stoi, ale jest odnawiany, a ludzie wciąż u jego stóp kładą kwiaty (sztuczne, żeby dłużej dobrze wyglądały, zdarza się, że przywiązują je do pomnika sznurkiem - żeby wiatr ich nie zwiał? żeby nikt nie zabrał?). W 26-tysięcznym mieście Koziatyn są nawet 3 (słownie - trzy) pomniki Lenina...

Wystarczy udać się do miasta na Dzień Zwycięstwa (9.maja), by zobaczyć, że obchodom towarzyszy nieśmiertelny sierp i młot, a wraz z błękitno-żółtą ukraińską flagą powiewa czerwona.

Nadal często można usłyszeć cenę w karbowańcach czy rublach – mimo że ukraińska hrywna funkcjonuje od 1996.

Aleksandr Zinowjew wprowadził pojęcie homo sovieticusa, czyli człowieka przyzwyczajonego do komunistycznej formuły państwa, zniewolonego przez system komunistyczny. Homo sovieticus ucieka od odpowiedzialności, oczekuje, że ktoś coś za niego załatwi. Często jest zniewolony intelektualnie i pozbawiony osobowości i godności. Niesamowite jest, że cechy homo sovieticusa można dostrzec nie tylko wśród ludzi, którzy żyli w sowieckich czasach, ale również wśród młodych ludzi, którzy urodzili się po upadku ZSRR... Chyba jeszcze wiele lat musi minąć i wiele wody w Dnieprze upłynąć, zanim komunizm zniknie z ukraińskiej ziemi. 

 

piątek, 15 lutego 2013

Z serii: na językach. Polsko-ukraińskie pułapki językowe


Często słyszę pytanie, czy język ukraiński jest podobny do polskiego i czy znając tylko język polski, można się dogadać na Ukrainie. Oba języki są dosyć podobne i w podstawowych kwestiach można zostać zrozumianym – szczególnie na zachodniej Ukrainie, gdzie często język polski jest przez mieszkańców po prostu znany.

Jednak należy być ostrożnym, bo czyha na nas parę pułapek językowych:

  • -gdy chcesz kupić melona, poproś o dynię, kupując dynię, musisz poprosić o harbuza, zaś kupując arbuza, poproś o kawuna
  • -gdy ktoś pros Cię, byś kupił owoczi, to nie wracaj z bazaru z jabłkami, gruszkami czy czereśniami. Lepiej rozejrzyj się za ogórkami, pomidorami i sałatą;
  • -szynomontaż – to nie miejsce, gdzie montują szyny, a wymieniają opony;
  • - gdy powiesz, że masz problemy z matką, zapewne polecą Ci wizytę u ginekologa, albo chociaż picie leczniczych ziół, które doprowadzą Twoją macicę do porządku;
  • -gdy ktoś proponuje wybrać się na łyży, to nie myśl, że pójdziecie na lodowisko – lepiej szykuj narty;
  • -nie musisz się obrażać, gdy ktoś powie o Tobie, że jesteś „fajna diwka”;
  • -sklep po ukraińsku to 'mahazyn'. Gdy powiesz, że idziesz do sklepu po mięso, spojrzą na Ciebie z przerażeniem, że będziesz chciał wykraść ciało z grobowca;
  • -zapamiętaj, że do drzwi się stuka! Gdy będziesz pukać, możesz dostać radę, by jeść mniej grochu.
Podobnych pułapek jest bardzo dużo. Często wychodzą z tego zabawne sytuacje. Obiła mi się o uszy historia, w której polski ksiądz starał się powiedzieć na Ukrainie kazanie po ukraińsku. Rozbawił wiernych mówiąc: „Isus pukaje do tvoho serca”, czyli „Jezus puszcza bąki do twojego serca”. Podobnie koleżanka rozśmieszyła pracowników salonu jednej z sieci komórkowej, gdy prosiła o kod puk.

Ale nie myślcie, że Ukraińcy nie dają się nabrać na nasze językowe pułapki, starając się przełożyć ukraińskie słowa na polskie brzmiące podobnie! Koleżanka mojego znajomego będąc w Polsce chciała kupić wino. Jako, że na winie się nie znała, chciała zaufać sprzedawcy, co powiedziała w następujący sposób: „Ja się nie rozbieram, ale położę się na panu”...




poniedziałek, 11 lutego 2013

Z serii: spotkania z ludźmi. Ludzie Frankowska


Czego można dowiedzieć się w czasie pierwszej rozmowy z Przypadkowym Mieszkańcem Iwano-Frankowska? Są 4 opcje:

  1. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska był kiedyś w Polsce;

  2. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska planuje jechać do Polski;

  3. Przypadkowy Mieszkaniec ma rodzinę/ znajomych w Polsce;

  4. Przypadkowy Mieszkaniec zna kogoś, kogo znajomi czy krewni byli kiedykolwiek w Polsce.

Oczywiście Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska, gdy tylko wyczuje u Сiebie Polski akcent, od razu chętnie Сi o tym opowie. O tym, że kilkanaście lat temu sprzedawał spodnie na Stadionie Dziesięciolecia, że jego syn pracuje w Polsce, czy że cioteczna siostra bratanka żony przyjaciela studiuje w Polsce. Przypadkowy Mieszkaniec Iwano-Frankowska chętnie przejdzie na język polski, poopowiada różne historyjki i oczywiście zaoferuje swoją pomoc. A gdy porozmawiasz z nim nieco dłużej, zapewne pochwali się, że zna i bardzo lubi piosenkę Żono moja, a kto wie, może nawet zacznie śpiewać..


zdjęcie znalezione na VK

niedziela, 10 lutego 2013

Z serii: Ukraina ma talent. Double life.

Chcę Was zapoznać również z moimi ulubionymi ukraińskimi talentami, które odnalazły się w czasie realizacji kilku sezonów programu Україна має талант. 

Dziś: duet Double life, czyli Wowa i Misza, śpiewający 20-letni bliźniacy z Kijowa.

                                    Double life                                       




piątek, 8 lutego 2013

Z serii: Za co kocham Ukrainę? Słodycze.


Cukierki, czekoladki, ciasteczka... Nie wiem na czym polega ich specyfika, ale ukraińskie słodycze ciężko porównać z polskimi! Dlatego będąc na Ukrainie warto zapoznać się z ukraińskimi słodkościami i nie przejmować się dodatkowymi centymetrami tu i ówdzie.

Moim hitem są okrągłe ciastka owsiane, za 6 zł za kilogram. Pani w sklepie „Sołodka Mrija” na iwano-frankowskim bazarze już wie, że za każdym razem, gdy przychodzę, kupię torebkę wiwsianych. 


Bardzo lubię też uszka – czyli małe ciastka francuskie w kształcie serduszek.



I wszelkie słodycze ze zhuszczonką – czyli ze słodkim mlekiem zagęszczonym – czekoladowe cukierki ze zhuszczonką, wafle ze zhuszczonką, ciastka ze zhuszczonką...i oczywiście sama zguszczonka.

A chałwa! Ale nie dobrze nam znana sezamowa, a...słonecznikowa. Nieziemska! Waniliowa, kakaowa, z rodzynkami, orzechami, w czekoladzie.. Nie potrafię przypomnieć sobie innych słodyczy, które wywołują u mnie większą radość. I nie przeraża mnie nawet jej zbyt duża wartość energetyczna. 

 

Ale gdy myślę o słodyczach z Ukrainy, od razu nasuwa mi się jedno skojarzenie – ROSHEN! Roshen – czyli firma będąca największym producentem słodkości. Cukierki owocowe, czekoladowe, nadziewane, z miodem, żelki, krówki w czekoladzie, galaretki, landrynki – czyli cukierkowe szaleństwo w wyborze. Ale również batoniki, czekoladki, ciasteczka, torty, wafelki... 

 


Moje faworyty to:


Konafetto – wafelkowe rurki, nadziane zhuszczonkowym kremem, oblane czekoladą;






Szalone Pszczółki – nazywane w Polsce czasem Gumiżelki – czyli coś między galaretką i żelkiem;


Leniwki – czyli krówka dla leniwców.

 

I oczywiście czekolady – moja ulubiona – z sezamem oraz biała z żurawiną i orzechami.




A za co jeszcze firmę Roshen darzę wyjątkową sympatią? O tym wkrótce...


środa, 6 lutego 2013

Z serii: na językach. Drugi język.

Według spisu powszechnego z 2001r, prawie 30% obywateli Ukrainy uznało język rosyjski swoim ojczystym językiem.
W Ukrainie rosyjski jest wszechobecny. Po rosyjsku rozmawiają dorośli, po rosyjsku rozmawiają i dzieci. Wiele programów telewizyjnych prowadzonych jest po rosyjsku, większość czasopism wydawana jest po rosyjsku. Im dalej na wschód i południe Ukrainy, tym rzadziej można usłyszeć język ukraiński.
Niekiedy dochodzi do absurdów – wspominam wizycie w pierogarni w Odessie: prawdziwie ukraiński lokal – serwowane są tam tradycyjne ukraińskie potrawy, na stołach leżą wyszywane, ukraińskie serwety, wystrój lokalu w tradycyjnym ukraińskim stylu, kelnerki ubrane w ukraińskie wyszywane koszule. Ale próby złożenia zamówienia po ukraińsku nie zakończyły się sukcesem– pani kelnerka nie rozumiała o co nam chodzi (nie rozumiała, albo udawała) i gdy tylko usłyszała pierwsze ukraińskie słowa, od razu przestała być miła...

Szukają drugiego języka!

Ulice

Chodzenie po ukraińskich chodnikach w butach na wysokich obcasach to nie lada wyzwanie. W wielu miejscach czekają na Ciebie nierówności i większe czy mniejsze dziury. Po pewnym czasie spacerowania idzie się przyzwyczaić - ulice przestają Cię straszyć skręceniem łydki, a Ty masz znacznie rozwiniętą spostrzegawczość, równowagę i prędkość reakcji, oraz zdobywasz wewnętrzne przekonanie, że jesteś królową obcasów.

Zimą jest nieco gorzej... chodniki często pokryte sa grubą wartwą lodu, dzięki czemu spacerując nawet na płaskich butach możesz się poczuć jak gwiazda tańcząca na lodzie. I nabić sobie porządnego siniaka. Zimą warto zatem zaopatrzeć się w specjalne buty - najlepiej z rakami.

Oczywiście służby miejskie dbają o bezpieczeństwo mieszkańców i starają się załatać dziury w jezdni czy chodniku - czasem używając do tego celu kawałków asfaltu, a czasem....drzwi.



Jaka jest kolejna specyfika ukraińskich ulic? Krawężniki. Trochę za wysokie, czasem sięgające do połowy łydek. Oczywiście wszystkie pięknie pobielone, podobnie jak pnie rosnących przy ulicach drzew. Nie wiem, czy to ma pełnić funkcję estetyczną, czy służyć bezpieczeństwu...

Idąc ukraińską ulicą zapewne spotkasz błąkające się Burki. W Ukrainie kwestia bezpańskich psów jest dużym problemem. Nie zdziw się zatem, gdy na przystanku zobaczysz 4 śpiące psiaki, lub gdy będzie za Tobą szedł jakiś Reksio. W takiej sytuacji najlepiej nie reaguj i udawaj, że go nie widzisz. Inaczej sobaka pomyśli, że skoro zwróciłeś na niego uwagę, a już nie daj Boże coś do niego powiedziałeś, czy - o zgrozo! - pogłaskałeś, to jesteś jego nowym właścicielem i będzie szedł za Tobą tak długo, aż mu uciekniesz, np. wskakując do marszrutki.





A co mnie zaskoczyło na ulicach Frankowska?

Dwie rzeczy:

1. wyznania pisane na chodnikach. I to nie tylko "Vika ja tebe kochaju" czy "Ivan probacz meni", ale też życzenia urodzinowe i...podziękowania ojców nowonarodzonych dzieci, napisane na chodniku przy szpitalu położniczym w taki sposób, żeby mama mogła je zobaczyć z okna swojej sali.

2. studzienki kanalizacyjne. A właściwie radośnie zerkające z nich żaby, krowy, bociany, misie i żółwie..



poniedziałek, 4 lutego 2013

Z serii: spotkania z ludźmi. Kierowca Marszrutki


Kim jest Kierowca Marszrutki? Jak dla mnie jest superbohaterem! 
 
Kierowca Marszrutki jest człowiekiem cierpliwym. Potrafi nawet 8 minut czekać na przystanku przy dworcu, żeby zabrać wszystkich, którzy mogliby wykazać chęć pojechania właśnie jego autobusem.
Kierowca Marszrutki jest osobą pomocną. Chętnie cię poinformuje gdzie powinieneś wysiąść, gdy poprosisz zatrzyma się między przystankami, a nawet otworzy ci drzwi, gdy stoi na lewym pasie. 
Kierowca Marszrutki jest osobą religijną – zapewne na szybie czy desce rozdzielczej dostrzeżesz ikony czy teksty modlitw.
Kierowca Marszrutki jest człowiekiem uczciwym – gdy wsiądziesz w marszrutkę jadącą w złym kierunku i dojedziesz na drugi koniec miasta, odda ci te 2 hrywny, które zapłaciłeś za przejazd, żebyś mógł dojechać do celu innym autobusem.
Kierowca Marszrutki jest supermenem – potrafi prowadząc pojazd, jednocześnie rozmawiać przez telefon, palić papierosa, pić kawę i wydawać resztę.
A przy tym wszystkim Kierowca Marszrutki dba o swoje potrzeby – zatrzymuje autobus, by pójść do sklepu po chleb, kupić gruszki u pana na straganie, oczywiście nie zapominając chwilę z nim pogawędzić, czy żeby spokojnie wypalić papierosa..


Zdjęcie znalezione w internecie


Polski muzyczny akcent

Jaka jest ulubiona polska piosenka mieszkańców Iwano-Frankowska? Bynajmniej nie Sokoły, nie Dumka na dwa serca i nie Ona tańczy dla mnie, a...hit z bodajże 2008 roku - Żono moja.

Piosenkę Żono moja można usłyszeć wszędzie – na korytarzu w akademiku, w knajpie, na bazarze, w marszrutce, na ulicy. Nie tylko słuchają, ale śpiewają i znają słowa na pamięć - i są w stanie zawstydzić swoją znajomością słów niejednego Polaka.

Pamiętam pewną podróż autobusem do Polski, w czasie której średnio co drugi dzwoniący telefon miał ustawiony dzwonek w postaci piosenki Żono moja, zaś siedzący nieopodal mnie pan co chwilę podśpiewywał sobie „bo ja kochaaaam oczy twoje...”.

Ha! Ukraińcy stworzyli nawet swoją wersję tej piosenki:

niedziela, 3 lutego 2013

Z serii: za co kocham Ukrainę? Marszrutki



Marszrutka. Zdaje się, że to najpopularniejszy środek transportu w Ukrainie. Zdecydowanie mój ulubiony.

Marszrutka to nic innego, jak autobus jeżdżący po wyznaczonej trasie. Oczywiście zdarza się, że marszrut trzeba zmienić, bo kto by tracił czas na stanie w korku! Marszrutki, w zależności od miasta, bywają różne. W Chmielnickim, na przykład, najczęściej są to busy. W Iwano-Frankowsku – to niewielkie autobusy, zazwyczaj żółte. Legenda głosi, że istnieje rozkład jazdy, ale czy ktokolwiek kiedyś go widział...? Biletów na marszrutki się nie kupuje, przejazd kosztuje 2 hrywny i płaci się u kierowcy. Ale nie musisz wchodzić do marszrutki z 2 hrywnami w ręku. Możesz wejść spokojnie do środka, zająć miejsce i dopiero wtedy znaleźć pieniądze. Nie, nie musisz wstawać z miejsca i iść do szofera. Kto by się tak fatygował! Można przecież poprosić innych pasażerów, żeby przekazali pieniądze do kierowcy. Nie masz drobnych? To też nie problem! Reszta wróci do ciebie – i nie musisz się obawiać – nikomu nawet nie przyjdzie do głowy chociaż jedną hrywnę schować do swojej kieszeni.

A kim jest kierowca marszrutki? Jak dla mnie jest superbohaterem. Ale o tym później...

Zdjęcie z internetu





No to pojichali!




Ostatnio podczas egzaminu z języka ukraińskiego Iwan Michajłowicz zapytał mnie o moje pierwsze wrażenia z Ukrainy. Z uśmiechem na twarzy wspomniałam pierwszy pobyt we Lwowie. To było 10 lat temu. Podczas klasowej wycieczki w Bieszczady udaliśmy się na jeden dzień do Lwowa. Wtedy nie przypuszczałabym, że jeszcze kiedykolwiek wrócę na Ukrainę.



Co zapamiętałam z tych kilku godzin spędzonych we Lwowie?

Pamiętam grupki wychudzonych rumuńskich dzieci, które podbiegały do nas z prośbą: daj kanapku! Daj złotówku!

Pamiętam stareńkie tramwaje, zaniedbane ulice i zaskoczenie na widok publicznych toalet.

Pamiętam jak razem z kolegami cieszyliśmy się „Dzięki Bogu, że mieszkamy w Polsce!” i postanowienie, że nigdy więcej tu nie przyjadę... Od tamtej pory sytuacja we Lwowie poprawiła się, miasto jest zadbane i urzekające. Ale więcej o Lwowie przy innej okazji.



Nie przypuszczałabym wtedy, że kilka lat później rozpocznie się moja ukraińska historia, która trwa już pięć lat. Nie przypuszczałabym, że ten kraj tak mnie oczaruje, że przyjadę tu jeszcze 18 razy.



Postanowiłam założyć bloga, żeby podzielić się z Wami moimi ukraińskimi wrażeniami. Tym co mnie ciekawi, zachwyca, śmieszy, przeraża. Egoistyczne byłoby zatrzymywanie wszystkiego dla siebie:)



Dlaczego Salo v shokoladi?



Krąży legenda, że na Ukrainie można kupić cukierki – słoninę w czekoladzie. Ja osobiście jeszcze się z nimi nie spotkałam.



Ale Ukraina jest trochę jak to salo v shokoladi. Coś niezwykłego, szalonego, czasem trochę absurdalnego. Ciekawi, czasem śmieszy. I ma swoich miłośników.



Chcę Wam przybliżyć Ukrainę i – być może – przełamać pewne stereotypy.



Większość z moich ukraińskich doświadczeń dotyczy zachodniej Ukrainy – to na Podolu i Przykarpaciu spędziłam najwięcej czasu.



No, to pojichali! :)



foto znalezione w sieci