Ostatnio
podczas egzaminu z języka ukraińskiego Iwan Michajłowicz zapytał
mnie o moje pierwsze wrażenia z Ukrainy. Z uśmiechem na twarzy
wspomniałam pierwszy pobyt we Lwowie. To było 10 lat temu.
Podczas klasowej wycieczki w Bieszczady udaliśmy się na jeden dzień
do Lwowa. Wtedy nie przypuszczałabym, że jeszcze kiedykolwiek
wrócę na Ukrainę.
Co
zapamiętałam z tych kilku godzin spędzonych we Lwowie?
Pamiętam
grupki wychudzonych rumuńskich dzieci, które podbiegały do nas z
prośbą: daj kanapku! Daj złotówku!
Pamiętam
stareńkie tramwaje, zaniedbane ulice i zaskoczenie na widok
publicznych toalet.
Pamiętam
jak razem z kolegami cieszyliśmy się „Dzięki Bogu, że mieszkamy
w Polsce!” i postanowienie, że nigdy więcej tu nie przyjadę... Od
tamtej pory sytuacja we Lwowie poprawiła się, miasto jest zadbane i
urzekające. Ale więcej o Lwowie przy innej okazji.
Nie
przypuszczałabym wtedy, że kilka lat później rozpocznie się moja
ukraińska historia, która trwa już pięć lat. Nie
przypuszczałabym, że ten kraj tak mnie oczaruje, że przyjadę tu
jeszcze 18 razy.
Postanowiłam
założyć bloga, żeby podzielić się z Wami moimi ukraińskimi
wrażeniami. Tym co mnie ciekawi, zachwyca, śmieszy, przeraża.
Egoistyczne byłoby zatrzymywanie wszystkiego dla siebie:)
Dlaczego
Salo v shokoladi?
Krąży
legenda, że na Ukrainie można kupić cukierki – słoninę w
czekoladzie. Ja osobiście jeszcze się z nimi nie spotkałam.
Ale
Ukraina jest trochę jak to salo v shokoladi. Coś niezwykłego, szalonego, czasem trochę absurdalnego. Ciekawi, czasem śmieszy. I ma swoich
miłośników.
Chcę
Wam przybliżyć Ukrainę i – być może – przełamać pewne
stereotypy.
Większość
z moich ukraińskich doświadczeń dotyczy zachodniej Ukrainy – to
na Podolu i Przykarpaciu spędziłam najwięcej czasu.
No, to
pojichali! :)
foto znalezione w sieci |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz