niedziela, 3 lutego 2013

No to pojichali!




Ostatnio podczas egzaminu z języka ukraińskiego Iwan Michajłowicz zapytał mnie o moje pierwsze wrażenia z Ukrainy. Z uśmiechem na twarzy wspomniałam pierwszy pobyt we Lwowie. To było 10 lat temu. Podczas klasowej wycieczki w Bieszczady udaliśmy się na jeden dzień do Lwowa. Wtedy nie przypuszczałabym, że jeszcze kiedykolwiek wrócę na Ukrainę.



Co zapamiętałam z tych kilku godzin spędzonych we Lwowie?

Pamiętam grupki wychudzonych rumuńskich dzieci, które podbiegały do nas z prośbą: daj kanapku! Daj złotówku!

Pamiętam stareńkie tramwaje, zaniedbane ulice i zaskoczenie na widok publicznych toalet.

Pamiętam jak razem z kolegami cieszyliśmy się „Dzięki Bogu, że mieszkamy w Polsce!” i postanowienie, że nigdy więcej tu nie przyjadę... Od tamtej pory sytuacja we Lwowie poprawiła się, miasto jest zadbane i urzekające. Ale więcej o Lwowie przy innej okazji.



Nie przypuszczałabym wtedy, że kilka lat później rozpocznie się moja ukraińska historia, która trwa już pięć lat. Nie przypuszczałabym, że ten kraj tak mnie oczaruje, że przyjadę tu jeszcze 18 razy.



Postanowiłam założyć bloga, żeby podzielić się z Wami moimi ukraińskimi wrażeniami. Tym co mnie ciekawi, zachwyca, śmieszy, przeraża. Egoistyczne byłoby zatrzymywanie wszystkiego dla siebie:)



Dlaczego Salo v shokoladi?



Krąży legenda, że na Ukrainie można kupić cukierki – słoninę w czekoladzie. Ja osobiście jeszcze się z nimi nie spotkałam.



Ale Ukraina jest trochę jak to salo v shokoladi. Coś niezwykłego, szalonego, czasem trochę absurdalnego. Ciekawi, czasem śmieszy. I ma swoich miłośników.



Chcę Wam przybliżyć Ukrainę i – być może – przełamać pewne stereotypy.



Większość z moich ukraińskich doświadczeń dotyczy zachodniej Ukrainy – to na Podolu i Przykarpaciu spędziłam najwięcej czasu.



No, to pojichali! :)



foto znalezione w sieci

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz